niedziela, 2 grudnia 2012

2. I'll say I'm fine.

21 Grudnia. Od wczesnego ranka szkoła była okropnie tłoczna, po korytarzach krzątali się uczniowie z walizkami i torbami. Za oknami prószył pierwszy w tym roku śnieg co wywołało ekscytacje u wielu osób. O 8 rano otwierają stołówkę więc dość wcześnie wyprostowałam włosy i zrobiłam tradycyjną już u mnie kreskę na oku. Ubrałam się dość ciepło i usiadłam na parapecie by poczekać na Melody kończącą się malować. Po kilku minutach była gotowa i mogłyśmy iść. Z biurka zabrałam klucze od szafki szkolnej i telefon. Wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy w stronę stołówki gdzie wybrałyśmy sobie coś lekkiego do jedzenia. Ledwo usiadłyśmy z tackami przy stole kiedy w głośnikach znajdujących się w rogach ścian usłyszeć można było głos dyrektorki mówiący- 'Witajcie moi drodzy a za razem Wesołych Świąt. Ponieważ jest to nasz ostatni dzień w szkole, wszyscy wracamy dziś na dwa tygodnie do domu, razem z nauczycielami stwierdziliśmy że dobrze będzie zrobić coś w stylu maratonu w sali kinowej. Jeśli podoba wam się pomysł, bądźcie tam o 12.00.' Po tym, wszyscy wrócili do jedzenia i głośnego rozmawiania o swoich świątecznych planach.
-I co? Pójdziem?-Zapytała Melody, popijając sok pomarańczowy.
-A co nam szkodzi. Tata przyjechać po nas ma dopiero o 15.30 więc tak czy inaczej nie mamy nic lepszego do roboty.
-No tak.-Przytaknęła i obie zaczęłyśmy zajadać śniadanie.

Po skończeniu odniosłyśmy wszystkie naczynia do pań które zajmowały się ich zmywaniem i wyszłyśmy ze stołówki by pochodzić po szkole zanim pójdziemy się pakować. W każdej części szkoły pachniało albo to drewnem, lub też pomarańczami i cynamonem. Było bardzo pusto, w szkole zostało może z 70 osób kiedy normalnie jest ich około 1 000. W wielu miejscach wisiała jemioła i stało pełno kolorowych choinek. Świąteczna atmosfera zaglądała do każdego kąta budynku. Po kilkunastu minutach wróciłyśmy do pokoju gdzie od razu zaczęłyśmy pakować walizki. Nie zajęło nam to długo bo już wcześniej uszykowałyśmy rzeczy które chcemy zabrać do domu.

                                                                        ***
Zajęłyśmy swoje miejsca i czekałyśmy aż sala się zapełni. Kiedy tylko popularni weszli do sali, zauważyłam że nie ma z nimi Perrie. Zdziwiłam się bo nigdy nie oddalali się od siebie dalej niż na 6 metrów. Jedyne puste miejsca były za mną, Melody i jakimiś przypadkowymi typkami którzy siedzieli obok nas. Niechętnie zajęli je i zaczęli rozmawiać. Odwróciłam się za siebie co przykuło ich uwagę. Zastanawiałam się czy się odezwać, przecież nie mogę bać się osób zachowujących się jak 11-letnie plotkary. Z resztą o incydencie ze zdjęciami już dawno zapomnieli wszyscy tylko oczywiście, jak zwykle nie ja.
-Gdzie zgubiliście królową?-Zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Musi rozkładać książki w bibliotece.-Odpowiedział mi Harry nawet na mnie nie patrząc.
-Myślałam że jej ''kara'' się już skończyła.-Odwróciła się również moja siostra.
-Tsa, ale Pani McMaster stwierdziła że bibliotekarce potrzebna jest pomoc.-Dodał a ja spojrzałam na dyrektorkę stojącą kilka metrów dalej która uśmiechała się w moją stronę, odwzajemniłam uśmiech i wróciłam wzrokiem na Harrego.
-Tak a to wszystko przez was dziwki!-Eleanor pozwoliła sobie podnieść głos.
-Widzę że ci jej brakuje ale czasem mnie nie oharaj. Z resztą nie prosiłam o to.-Burknęłam i odwróciłam się w stronę ekranu, ponieważ pierwszy film, a mianowicie Fred Claus-Brat Świętego Mikołaja powoli się zaczynał. Mało interesujące, ale lepsze to niż Kevin sam w domu.

Obejrzeliśmy 3 filmy, z czego nie słyszałam większości ponieważ państwo wyżej nie chcieli się zamknąć. Jedynie Eleanor siedziała cicho, wyraźnie czuła się bezsilna bez swojej pani. Kiedy tylko włączyły się światła jako pierwsza wybiegłam z sali, a za mną siostra dlatego że dobijała 15.30. Nie żegnając się z nikim wróciłyśmy do pokoju, z którego z trudem wytargałyśmy dwie walizki i zamknęłyśmy drzwi. Na dworze było sporo śniegu i pizgało jak na biegunie, na szczęście na parkingu szkoły stał już szary Land Rover Evoque z którego wyszedł domowy kierowca w czarnym garniturze zmierzający z pomocą.
-Cześć dziewczyny.-Zabrał nam walizki i jednym machnięciem wpakował je do bagażnika.
-Daniel? Ty? Ale mnie rozczarowałeś.A ojciec gdzie?-Spytałam z rozłożonymi ramionami.
-Razem z waszą mamą pojechali do galerii na większe zakupy. Co wy na to żebyśmy podjechali do Starbucksa, może się rozgrzejemy a kiedy wrócimy do domu oni na pewno już tam będą.-Mówił a ja wpatrywałam się w Eleanor i resztę którzy również patrzeli w naszą stronę mówiąc coś pod nosami. Po chwili podjechało czarne porsche do którego wsiadł Zayn pozostawiając Eleanor i Harrego na chodniku. Postanawiając nie zwracać na nich uwagi, powiedziałam Chrisowi że pomysł jest genialny. Mężczyzna otworzył nam drzwi i wpuścił do środka po czym sam wsiadł i odjechaliśmy.

                                                                      ***
-Dziewczyny dopijajcie, robi się ciemno, Charlotte zaraz zacznie się martwić.-Daniel wyrzucił do kosza swój kubek i wytarł twarz. Zrobiłyśmy to samo i wyszłyśmy z pomieszczenia kierując się do auta.
Wszystkie domy udekorowane były w lampki, świecące bałwany, śnieżynki i wiele innych ozdób. Było pięknie.

 Tak właściwie Charlotte jest naszą kucharką. To wszystko może wydawać się dziwne że wszyscy nam nadskakują, ale ja tego nie chciałam, tym bardziej Melody. Po prostu akurat moja rodzina musi być bogata. Matka zajmuje się projektowaniem ubrań, kiedyś była modelką ale jak sama mówi 'wolała poświęcić się rodzinie'. Ojciec tym czasem jest biznesmenem, wiemy tylko tyle. Nigdy konkretnie nas to nie interesowało, rodzice w ogóle są z innego świata. I to chyba dlatego chodzimy do jednej z najlepszych szkół w Londynie.

Kiedy podjechaliśmy pod dom, w drzwiach czekała na nas mama z Charlotte. Daniel złapał nasze walizki i zamknął drzwi do auta. Mama wybiegła się z nami przywitać po czym weszłyśmy do ciepłego domu. Postałyśmy przez chwile w korytarzu rozmawiając o szkole. Rodzicielka zadawała tysiące pytań po czym finałowo pozwoliła nam iść do siebie.
Pokój wydawał się taki sam jak wtedy kiedy ostatnio we wrześniu go zostawiłyśmy, może tyle że było czyściej. Kiedy właśnie miałyśmy zejść na dół do pokoju wszedł tata którego wcześniej nie było w domu. Przywitaliśmy się i razem wróciliśmy na dół gdzie siedziała mama.
-Dziewuszki, pomyślałyśmy z waszą mamą żeby jutro upiec ciasteczka. Co wy na to? A dzisiaj sobie odpoczniecie.-Powiedziała gosposia pełna zapału podając nam herbatę.
-Przepysznie.-Zaśmiała się moja siostra, siadając na krześle.
-To jak tam szkoła? Macie przyjaciół?-Odezwał się ojciec.
-Właściwie dobrze, z resztą chodzimy tam od kilku lat. Przyjaciół nie mamy. Jak to w szkole, ale gadamy z ludźmi nie bójcie się, jeszcze nie zdziczałyśmy.-Powiedziałam kończąc temat i zabrałam się za popijanie ciepłego napoju.
-O jezu! Bym zapomniała kompletnie, że podczas zakupów wpadliśmy na nowych znajomych i umówiliśmy się z nimi na obiad. Tak swoja drogą ich syn chodzi do waszej szkoły.-Ocknęła się mama.
-Ta? Jak ma na imię?-Spytałam zaciekawiona.
-Hmmm jego imię zupełnie wypadło mi z głowy, ale będziecie miały szanse go poznać o ile macie ochotę iść z nami oczywiście.
-Niby czemu nie i tak jesteśmy głodne, co nie Steph.-Melody wskoczyła mi na kolana.
-No niby tak.-Kiwnęłam głową.
-To ubierajcie się.-Pospieszyła nas kobieta.

                                                                          ***
Byliśmy pod Nando's. Przed nami stało małżeństwo w wieku 35-40 lat. Coś zaczęło mnie martwić, widziałam ich kiedyś. Ale gdzie? Tego nie wiem. Właśnie teraz wszystko się wyjaśniło, kiedy zza ich pleców wyszedł rozczarowany Harry.
-Mamo, z całym szacunkiem, ale to nie wypali.-Warknęłam spoglądając na nich błagalnym wzrokiem.
-Ale czemu nie, dziecko uśmiechnij się.-Powiedziała machając w ich stronę a ja jedynie spojrzałam na siostrę która też zadowolona się nie wydawała.
-Cześć kochani, świetnie wyglądacie. To są właśnie nasze córki, Melody i Stephanie.-Mama przedstawiła nam rodzicom Stylesa.
-Hej hej, wy naszego syna już znacie. Cześć Stephanie, Melody.-Kobieta, która była mamą Harrego, podała nam ręce.
-Miło nam was poznać. Może wejdźmy do środka.-Dodał jego ojciec. Weszliśmy do środka. A ponieważ stoliki duże tam nie są, ja, Melody i pan popularny usiąść musieliśmy w zupełnie innej części restauracji.
Po kilkunastu minutach dostaliśmy zamówienie które zjedliśmy w ciszy. Przez cały ten czas, Harry pisał z kimś smsy. Dlatego my nie zwracając uwagi że siedzi obok, zaczęłyśmy rozmawiać o różnych sprawach.
-Nigdy bym nie powiedział że jesteście bogate. Nie widać tego po was.-Powiedział odkładając telefon do kieszeni.
-Okej? Widać pozory mylą.-Mel przymrużyła oczy.
-Ja zaraz wracam.-Powiedziałam ignorując ich obu kiedy zachciało mi się siku. Wstałam ale nawet poza szkołą Harold musi być chamski, mianowicie chodzi o to że podstawił mi nogę przez co upadłam na mężczyznę niosącego jakiś sok. Przeprosiłam go i odwróciłam się w stronę naszego stolika.
-Czy ty masz nierówno pod sufitem?-Krzyknęłam na śmiejącego się chłopaka.
-Przepraszam. 
-No...Oczywiście.-Powiedziałam tracąc cierpliwość po czym pobiegłam do łazienki gdzie ściągnęłam z siebie sweter, pod którym miałam jedynie koszulkę. Niespodziewane do pomieszczenia wszedł Hazz.
-Ej zobacz Stephanie, naprawdę cie przepraszam. Myślałem że będzie śmiesznie.
-Czemu sobie nie darujesz. To już nawet nie jest śmiesznie. Codziennie mnie ośmieszasz. Przecież nie ma tu twoich cudownych przyjaciół. Po co to? Jebnij się zanim coś zrobisz.-Mruknęłam zeskakując z blatu i ruszyłam do drzwi ale chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął bliżej siebie.
-Nie wiem co mam ci powiedzieć. Po prostu uwierz mi że przepraszam. Masz racje za 4 dni święta, chociaż dzisiaj niech będzie normalnie.-Spojrzał na mnie z widocznym żalem w oczach po czym zaczął niebezpiecznie się zbliżać aż nasze usta powoli zaczęły się łączyć.
-To dla ciebie jest normalne? Oszczędź sobie ten dramat. W ogóle wiesz co. Wesołych Świąt, na razie.- Pokiwałam głową i wyszłam z łazienki omijając nieznajomą mi kobietę po drodze.
-A ty dokąd?-Krzyknęła za mną 16-latka.
-Do domu, przeproś rodziców.
Podsumowanie? Najgorszy dzień w historii. 

Hej, ale niewypał! ;_; Jak same widzicie, rozdział jest dłuższy od pierwszego. Nie wiem. Wspaniałe to nie jest ale pocieszam się tym że jest wiele gorszych.
Proszę o komentarze. Bo to chyba niesprawiedliwe że ja tracę swój czas a nikt nie daje nawet po sobie znaku. Myślicie że powinnam pisać dalej? Bo widzicie same że jakoś słabo to wychodzi. Mwah! xx

12 komentarzy:

  1. Kochanie ile razy nie powiem jaki masz talent ty tyle razy zaprzeczysz. To jest niesamowite i nie mogę doczekać sie dalszych losów. -Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie! nie mów, że coś jest niewypałem, skoro tak nie jest. Rozdział jest świetny i już nie mogę doczekać się następnego. Poza tym ten świąteczny klimat jest cudowny, awww. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. pisz dalej;)naprawdę extra:) morze przy okazji zajrzysz na mój blog
    http://kochamy-1d-imaginy.blogspot.com/ zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. On jest świetny. Pusz dalej xd =D tylko informuj na fb jak będą następne rozdział/y

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. kurde świetnie piszesz! naprawde czytam z wielka ciekawoscia! nie spotkalam wczesniej opowiadania o takiej tematyce i wgl to nawiazanie do świąt! cos wspanialego! <3 PISZ DALEJ, CZEKAM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaaaaaaaaaaaaaa! ale cudo *O* musze przyznać ze ze wszystkich opowiadań które czytam to wciągnęło mnie najbardziej... Kurde nie wiem co mam jeszcze napisać ale czuje, że coś się kroi pomiędzy Harrym i Natalią, albo nie wiem ale dowiem się pewnie w następnych rozdziałach :)
    i świetnie opisałaś atmosfere śwtąt <3
    Pozdrawiam

    http://nika-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu kocham cię jak piszesz. Twoje opowiadania są świetne, pisz dalej nie mogę się doczekać!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. jejkuś, ona musi być z Hazzą *o*
    lubię jak tak się na początku drażnią, a potem są razem :)
    czekam na nn :)
    http://becausenothinghappensbyaccident.blogspot.com/
    xxx

    OdpowiedzUsuń